W bieżącym roku w Polsce obchodzony jest jubileusz 100-lecia publicznego doradztwa rolniczego. W związku z tym w naszym Ośrodku zaplanowano szereg działań, by włączyć się w krajowe obchody. Jednym z elementów są spotkania z emerytowanymi pracownikami. Jedno z nich odbyło się 5 kwietnia w Inowrocławiu. Wzięło w nim udział 9 seniorów oraz obecni pracownicy Powiatowego Zespołu Doradztwa Rolniczego w Inowrocławiu.
Wszystkich obecnych na spotkaniu powitał obecny kierownik Powiatowego Zespołu Doradztwa Rolniczego Piotr Wójtowicz.
Spotkanie odbyło się w jednej z inowrocławskich restauracji. Przy wspólnym stole emeryci opowiadali o doradztwie w czasach Wojewódzkiego Ośrodka Postępu Rolniczego (WOPR) i później już Ośrodka Doradztwa Rolniczego. Doradcy pracujący obecnie mówili, jakie zadania są przez nich realizowane, m.in. w ramach wdrażania Wspólnej Polityki Rolnej Unii Europejskiej.
Poniżej przedstawiamy kilka wspomnień, czasem są to bardziej ogólne spostrzeżenia nt. pracy w doradztwie, a czasem dotyczą konkretnych sytuacji. Tak ich zapamiętam.
Mirosława Szpulecka
Krótki życiorys zawodowy.
„Byłam młodą dziewczyną, szukałam pracy. Pani Aurelia Wienconek z dyrektorem Gardzielem przyjechali do mnie i zaproponowali pracę w WOPR. Zadałam tylko jedno pytanie „Czy ja nie będę musiała się kształcić, bo mam już dość studiowania?” Pani Aurelia odpowiedziała „Nie”. A po roku musiałam podjąć studia wiejskiego gospodarstwa domowego i kolejne kursy, aż do emerytury ciągłe doskonalenie zawodowe. Ja kształciłam kobiety wiejskie w zakresie roślin mało znanych: warzyw, ziół, roślin do ogródków.
Później zmiana WOPR na ODR, a ja zostałam zwolniona. Po jakimś czasie zaproponowano mi pracę na cały rejon (powiat). Codzienna praca w terenie – 3 wizyty, tylko we wtorki w biurze. Kierownik jeździł i sprawdzał czy pracownicy wykonują zaplanowane zadania.
Przez krótki czas pracowałam jako zootechnik, a później zostałam ekonomistką. Ówczesny kierownik Grzegorz Wojciechowski powierzył mi odpowiedzialną funkcję: oddłużanie rolników. Od razu poszłam na głęboką wodę – dostałam nowe narzędzie – pierwszy komputer w rejonie. Pracę wykonałam dobrze, dostałam pochwałę od kierownika. Potem była modernizacja gospodarstw, a przed wejściem do UE program przedakcesyjny SAPARD. Efektem było złożenie wielu wniosków i wykorzystanie wszystkich dostępnych środków przez rolników. Nauka oprogramowania i zdobywanie doświadczenia odbywało się w trakcie przygotowywania projektów. Zostałam doceniona, otrzymałam odznaczenie państwowe, a z czasem awansowałam na kierownika powiatowego zespołu doradztwa.
Po osiągnięciu odpowiedniego wieku przeszłam na emeryturę. Obecnie pracują nowi pracownicy, a Ośrodek się rozwija. To, co się zmieniło to liczba doradców, kiedyś było po czterech w gminie, obecnie jeden doradca często ma więcej niż jedną gminę. Niestety jest coraz mniej czasu na pracę w terenie, a najważniejsza stała się praca w biurze. Nastąpiła też feminizacja doradztwa. Dzisiaj kobiety dominują, kiedyś było więcej mężczyzn – doradców.”
Longin Marciniak
Jak zmieniało się doradztwo w trakcie życia zawodowego pana Longina?
„W latach 80. gospodarstwa były podzielone na wzorowe, przykładowe i odstające. Trzeba było w gospodarstwach prowadzić doradztwo, te dobre wymieniały się między sobą spostrzeżeniami i doświadczeniami. W gospodarstwach wzorowych i przykładowych doradzanie było łatwe. Gospodarstwa odstające były najczęściej prowadzone przez rolników nadużywających alkoholu. Przyjęcie do gospodarstwa zależało od właściciela.” Jak wspomina Longin Marciniak, on nie miał z tym problemu i nawet rolnicy prowadzący gospodarstwa odstające wpuszczali go na swój teren. Rolnicy nawet notowali, co trzeba zrobić, żeby się poprawić. Zdarzyło się, że kierownik pana Longina pojechał do jego rolnika, który wygonił go z powodu sposobu przedstawiania zaleceń odnośnie zachwaszczenia. – „Kierownik nie miał właściwego podejścia i próbował się mądrzyć. Ważne były umiejętności komunikacyjne, do każdego rolnika trzeba było mieć klucz. Rola doradztwa zmieniła się, kiedyś doradca był przede wszystkim prawdziwym agronomem, rozwiązywał problemy na polu lub w budynku inwentarskim, mówił jak produkować. Dzisiaj doradzanie polega na pracy biurowej, a rezultatem jest tworzenie dokumentów – wniosków o dotację, a w mniejszym stopniu dotyczy technologii. Wierzę, że doradztwo będzie ciągle potrzebne, choć zmienia się jego forma. Doradztwo publiczne jest niezależne i nie goni za zyskiem ze sprzedaży reklamowanego produktu.”
Aurelia Wienconek
Z pamiętnika młodej doradczyni.
Początki pracy doradczej: przygoda kolegi Eugeniusza (imię zmienione przez redakcję), który przecenił swoje możliwości w zawodach zjadania golonki.
W latach 80. modna stała się rywalizacja w zakresie wykorzystania ciągników i maszyn do uprawy roli. Jednym z nich był konkurs orki w Pęchowie, gm. Złotniki Kujawskie. Organizatorem był zespół doradców Wojewódzkiego Ośrodka Postępu Rolniczego (WOPR) z gminy Złotniki Kujawskie.
Pani Aurelia Wienconek wspomina: „organizowanie konkursu składało się z nie tylko z części polowej, ale także zaplecza dla komisji konkursowej i wspólnej biesiady na zakończenie zawodów (ówczesny catering składał się z: grochówki wojskowej i golonek w termosach oraz napojów). W skład komisji konkursowej wchodzili przedstawiciele organizacji rolniczych (byli to rolnicy, prezesi różnych organizacji), a wśród nich przedstawiciel WOPR. Członkowie komisji dla rozrywki postanowili rywalizować, kto zje więcej golonek. Oczywiście golonka była popijana szklankami „oranżady”. Rolnicy byli dobrze zbudowanymi mężczyznami po 2 metry wzrostu, a doradca Eugeniusz był malutki i chudziutki, kiedy przyszło do deklaracji: rolnicy deklarowali zjedzenie po 6 golonek, a Eugeniusz 7. Eugeniusz z golonką dawał radę. Gorzej, że rywalizacja dotyczyła też „oranżady”, po zjedzeniu 1,5 golonki Eugeniusz popijając przewrócił się i znalazł się pod stołem, gdzie zasnął. Dla niego zawody się zakończyły.”
Oczywiście z dzisiejszej perspektywy wydaje się to mało atrakcyjny i niezdrowy sposób spędzania czasu, jednak wtedy wpisywało się w model egalitarnej kultury i życia nie tyko na wsi. Imprezy w czasach PRL były dostępne dla wszystkich mieszkańców, królowały na nich proste potrawy: bigos, grochówka, z alkoholi była to wódka. Doradca, chcąc zdobyć zaufanie nie mógł odmawiać brania udziału w biesiadach, to oznaczało konieczność wyznaczania sobie granic, by nie stracić kontroli, a z drugiej strony zdobyć szacunek rolników.
Piotr Szwagrzyk
Refleksje emerytowanego doradcy.
„Zaczynałem pracę w 1959 r. w różnych instytucjach, w tym w WOPR i ODR. Najważniejsze było dla mnie zaufanie rolnika, które zdobywa się prawdą. Trzeba mieć pokorę, by nie dawać odpowiedzi zdawkowej i przygotować się na spotkanie z rolnikiem. Rolnicy oczekiwali prawd i lubili zobaczyć na własne oczy. Jako rolnik sprawdzałem na swoich gruntach proponowane innowacje, zanim rekomendowałem je innym.
Wypracowałem sobie rytuał z okazji Piotra i Pawła – co roku wraz z rolnikami robiliśmy objazd autobusem po polach, także do Stacji Hodowli Roślin, do prof. Wolskiego. Rolnicy lubią pytać fachowców o konkrety. Ważne jest, aby treść była przekazywana językiem zrozumiałym i zawsze zgodnie z prawdą.
Kujawy to także teren, gdzie działała „Solidarność” Rolników Indywidualnych, m.in. Piotr Bartoszcze, (z którym p. Piotr Szwagrzyk miał często kontakty jako rolnikiem). Pamięć tamtych czasów i etos „Solidarności” są ważne dla kolejnych pokoleń rolników.
Obecni doradcy w Powiatowym Zespole Doradztwa Rolniczego w Inowrocławiu, to dzieci najlepszych rolników z poprzedniego pokolenia, klientów WOPR, to daje nadzieję, że roboty nie spaprzą.”
A ja tam byłem i w spotkaniu uczestniczyłem…
Wybrał i zredagował Marek J. Nowacki, KPODR
Fot. M. Rząsa